poniedziałek, 9 września 2013

dzień 2

Przedpołudnie jeszcze w Niemczech. Wjeżdżamy na teren RFN, ślady byłej granicy dało się jeszcze zauważyć. Po drodze most nad kanałem Kilońskim. Ruch na autostradzie coraz większy i robi się nerwowo - Edzik w trosce o oponę jedzie 80, więc tiry trąbią i wymachują rękami. Po wjeździe do Danii klimat się wyraźnie zmienia - autostrada ginie. Drogi już ciut bardziej "nasze", choć bez dziur. Piękne wiejskie krajobrazy i charakterystyczna zabudowa - domy niskie, koloru przeważnie ceglanego, spadziste dachy o rozwartym kącie. Sporo duńskich flag oraz "kartofer". Nazwy miejscowości z egzotycznymi dla nas literami. Pierwsza większa miejscowość - Tønder. Bankomat (prowizja wychodzi 10-12pln), tankowanie, urokliwy rynek, kościół, pasaż. Ale hitem dnia była wysepka Rømø. Zrobiliśmy tam sobie rowerowy objazd - przez wydmy, wrzosowiska, plażę. Jest tam urokliwa wioseczka z letniskowymi domkami krytymi szczególną "trawiastą" papą. Atrakcją parku są tereny które ulegają przypływom i odpływom. My trafiliśmy na prawie kilometrowy pas plaży, na której "rajdowały" sobie samochody. Ta plaża w trakcie przypływu znika. Dzień zakończyliśmy w Esbjerg. Pogoda była już deszczowa. Nasz wypad do jednej z latarni skończył się gonieniem do auta. Spaliśmy na przyplażowym parkingu obok wielkich kamiennych siedzących ludzi. Napis "zakaz campingowania" ktoś zamalował czarną farbą, więc go nie widzieliśmy.


Śniadanie jeszcze w Niemczech.


Logo pierwszego Parku Narodowego na jaki trafiliśmy. My zwiedziliśmy wyspę Rømø. Fok nie widzieliśmy. Klimat parku oddaje ta strona: http://moegeltoenderturist-park.blogspot.com

 Rømø. Horses wydawały się wild.

Domki letniskowe na  Rømø.

Rømø - wrzosowiska.


Plaża odsłonięta przez odpływ. Pierwszy kontakt z Morzem Północnym.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz