Wcześnie rano znowu wsiadam na rower - chcę dotrzeć do latarenki Skagen Vest, która wczorajszego wieczoru również nam świeciła. Kluczę drogami, potem ścieżkami, potem już mi się tylko wydaje, że ścieżkami i znowu więcej targania niż jeżdżenia. Teren coraz trudniejszy, słup latarni widać, ale jakoś się nie zbliża. Siąpi coraz bardziej, gdy zaczyna padać trafiam na jakieś bagna i wracam - muszę się zadowolić zdjęciem z zooma. Teraz wiem, że najłatwiej było dotrzeć objazdem plażą wzdłuż cypla. Wracam na śniadanie, Edzik wszystko już ogarnęła. Dzień będzie deszczowy i "po prostu się odbędzie". Zaliczymy dwa krótkie promy - w Hals (z daleka widać podwójną latarnię Korsholm) i Udbyhøj (tu nieładnie zastanawialiśmy się jak czyta się "ø"). Zbaczamy do Assens - w tamtejszej marinie stoi spora, 17-metrowa czerwono - biała latarnia. Ciekawa z tego względu, że przeniesiono ją tu z Thyborøn (fotografowałem tę miejscowość z Agger). Trochę błądzimy szukając latarni Gjerrild. Gdy tereny są urokliwe - warto błądzić. Docieramy do miasta Grenå. Tu znajduje się stoczniowy "szrot" - pierwszy raz widziałem jak się "tnie statki na żyletki". A kilka kilometrów od portu leży jedna z ładniejszych latarni - Fornæs. Dzień kończymy w Ebeltoft. Planujemy tu zaokrętować się i promem dotrzeć na Zelandię. Wyjdzie drogo, ale: przejazd mostem z Fyn na Zelandię też by nas kosztował (prawdopodobnie cena wiele się różnić nie będzie), zaoszczędzimy też sporą ilość autostradowych, nieciekawych kilometrów. Wieczorem spacerujemy po ebeltofckiej starówce - stare domki, mur pruski, wszystko pięknie zadbane. Brak firanek wywołuje w nas chęć podglądania. Dziwią niskie stropy, wszak skandynawowie słyną z wysokiego wzrostu. Mieszkania skromnie (nie znaczy biednie) i gustownie urządzone. Tam z całą pewnością rodzą się malarze, humaniści, filozofowie. Śpimy z widokiem drewniany latarniowiec (Fyrskib 21) - "Skagens Rev", którego latarnia nocą świeci!
Duński klimat 1: bumpy czyli spowalniacze
Duński klimat 2: uwaga! Tereny łowieckie.
Duński klimat 3: kartofler. W każdej wsi, prawie przy każdym domu. Bierzesz siateczkę, zostawiasz pieniążki.
Frederikshavn - jedno z wielu portowych miast, czuło się żeglarską tradycję kraju.
Hals. 5 min promu za 20 zł.
Okolice Assens - latarnia w marinie. Przeniesiona znad morza - teraz już tylko dekoracja.
Jeżdżąc po Danii można się był zgubić, ale zawsze było jak wrócić.
Udbyhøj - dwie przednie stawy różnych nabieżników.
Udbyhøj. Stara latarnia - na balkonie. Po prywatyzacji budynku nowa w ogrodzie.
Latarnia Gjerrild.
Grenå - była niedziela i nie wiem, czy to sklep, czy cyrk.
Latarnia Fornæs.
Ebeltoft - starówka.
Fyrskib - "w akcji".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz